Dziś Hanię ubrałam w sukienkę z amande -bawełna z 10% kaszmiru, pisałam o niej tu ....sukienka wzbudzała ogólny podziw :)) nie powiem - połechtało to moje ego:)) ale jest aaale ...miałam czarne spodnie- miałam jak wychodziłam z domu, wystarczyło, że Hania przewinęła sie koło mnie .....i cały kaszmir wylazł mi na nie....obłazi koszmarnie.....
zdjęcie na dowód, że nie zmyślam.... takie kłaczki sie robią jak się próbowałam oczyścić:(
.nie zmienia to faktu, że sukienka jest milutka i Hania bardzo ją lubi :))
a jeśli już mowa o mojej córci to niestety coś ją rozbiera....stan podgorączkowy dziś odnotowałam i zdaje się, że jutro wylądujemy u lekarza:(
a żeby było "śmieszniej" mąż wyjechał i wraca jutro wieczorem a ja mam jeszcze dziś po południu zebranie z rodzicami.....
pozdrawiam słonecznie
Czy to na pewno kaszmir tak kłaczy, robię bawełnę i moje dresy pomarańczowe są całe w niebieskich kłakach:)
OdpowiedzUsuńUcałuj Hanię:)
Pozdrawiam, Marlena
Tak mi się wydaje...jak robiłam z bahara czy muskata to nie bylo tego ...a mąż ma sweter z kaszmirem i właśnie meszy....
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio zrobiłam bluzkę z amande i mam te same refleksje. Krzesło w pracy, spodnie, biustonosz - wszystko w kłakach. gracha
OdpowiedzUsuń