Kolejna wycieczka, szczegóły tu, ale tym razem nie do końca udana...pogoda się zepsuła a i sama impreza była jakby na pół gwizdka...w porównaniu do ubiegłego roku- nuda. Na dzień dobry przejażdżka dla podniesienia adrenaliny.
Park linowy....w tle pałac od strony ogrodu...
Strzelnica....
I cyrk przyjechał , nie wiem po kim mój syn ma takie zamiłowania:)
I moja rodzynka:) dla dziewczynek było mało atrakcji...widac różowy warkoczyk?:))
I lody amerykańskie takie, w kuleczkach:)) raz do roku:)
I zlot motocykli....osobiście boje się tych maszyn....ale popatrzeć mogę:)
I Apolinarskiego grupa kaskaderska, w tym roku mieliśmy niedosyt po ich występie , w tamtym roku to był prawdziwy show....
i napad na dyliżans....no a czasu na dzierganie nie ma....
syn do odważnych należy :) ja chyba nie odważyłabym się..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Och, umarłaby. Niezły zaklinacz węży z Twego syna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńumarłabym miało być. Coś mi szwankuje klawiatura ostatnio
OdpowiedzUsuńBoże i on się uśmiecha z tym wężem na szyi???!!!!!;)
OdpowiedzUsuńDziewczę z różowym warkoczykiem przeurocze!!!
ojej... to zdjęcie z wężem .... aj ... ^^ Obserwuję i zapraszam do mnie http://iloveitblog.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńo jakie super westernowe wakacje!
OdpowiedzUsuń