mówi : "mama da" ... i " ła" co znaczy ja:)) Hania robiła dobre wrażenie:)
a mąż walczył z trawnikiem: wertykulował, grabił,nawoził..... jego pomocnik był bardziej pomocny:)
Bzy mają piękne pąki i dużo, nie mogę się doczekać ich kwitnienia:) w ubiegłym roku nie kwitły, bo mi się zachciało formować je i za mocno obcięłam po kwitnieniu. Odpoczęły i teraz mam nadzieję na masę kwiatów.
Modrzew i jego sliczne szyszunie:)
tawuła ma pąki na wylocie
a tu wiąz drobnolistny " Geisha"...
i pęcherznica kalinolistna " Luteus"
No a nastepny pościk mam nadzieje będzie drutowy:)
miłej niedzielki:)))
Jest już na co popatrzeć i oko nacieszyć, prawda? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam zatem cieplutko, Marlena
Zazdroszczę Ci tej pracy w ogrodzie (zazdrościć pracy to chyba jakieś zboczenie,prawda :)),ja do swojego dopiero za miesiąc się dorwę a ręce już mnie strasznie swędzą jak cudze widzę :)
OdpowiedzUsuńZieloność u Ciebie w natarciu, jak widzę. U mnie jeszcze nie bardzo, choć mój stary lilak tez już pąki pokazuje i te nieliczne modrzewie, które przetrwały owce i mrozy. Czekam i na ogrodowe posty Twe i na druciane. Buziaki ślę
OdpowiedzUsuńCo lilak, to porażka, a tak lubię. Pęcherznice kocham za wiosenne kolory liści, taki jak u Ciebie.
OdpowiedzUsuń